Uchybienie terminu.


- To niech pan to napisze - pani w Mopsie podsuwa mi kartkę kratkowanego papieru którą wyrwała z zeszytu - my mamy zwrotkę z szesnastego.

- Ale podpisany na zwrotce nie ma mojego upoważnienia do odbioru przesyłek.

No to piszę że mieszkam poza obrębem doręczeń Poczty, że listonosz umawia się ..., że przesyłkę z decyzją odebrałem dzisiaj i od jutra, dwudziestego szóstego marca liczę termin do wniesienia odwołania.

Odwołanie wysyłam trzeciego kwietnia.

Jest przesyłka z Kolegium, uchylili decyzję odmawiającą pomocy? Teraz polecone odbieram sam na poczcie jak jestem w Ustrzykach, jest piętnasty maja, otwieram kopertę i ... "postanawia stwierdzić uchybienie terminu do wniesienia odwołania" . Co jest grane? Czytam uzasadnienie:

... przesyłka została doręczona skutecznie do rąk Marcina P. szesnastego...

... termin do wniesienia odwołania upływał trzydziestego marca ...

... odwołanie napisał i nadał trzeciego kwietnia ...

... argumenty podniesione w piśmie z dwudziestego piątego nie zasługują ...

... Poczta ... na pytanie MGOPS wyjaśniła ... że upoważnił Marcina P.

Pani w Mopsie nie ma pisma Poczty ale ściąga na moją prośbę faxem kopię z Kolegium. Pan p.o. DYREKTOR ... stwierdza że Pan Krzysztof Bross upoważnił Pana Marcina P. do odbioru. Chyba musiałem być pod wpływem bo sobie tego nie przypominam, tym bardziej że za upoważnienie trzeba zapłacić.

Ósmego czerwca rozmowę na Poczcie w Ustrzykach rozpoczynam od prośby

- jak macie to moje upoważnienie to proszę je pokazać i sprawy nie ma.

Pani uśmiecha się.

- Przecież pan wie że upoważnienia nie mamy.

- No to ja składam reklamację!

Jeszcze tylko trzy dni i reklamacja byłaby nieskuteczna, na na złożenie reklamacji są trzy miesiące. Najpierw zapytałem znajomego zawodowego prawnika co z tym zrobić. Poradził odwołać się do sądu admonistracyjmego bo tam są prawnicy a nie jak w kolegium urzędnicy. On ma do czynienia zawodowo z terminami zawitymi ale przecież nie można liczyć terminu jak odbierze list do męża żona a mąż jest zagranicą.

Potem napisałem do burmistrza żeby zareklamował przesyłkę bo wtedy Poczta musi napisać prawdę. Odpowiedział sekretarz że mogę sobie sam zareklamować, oni jako nadawcy zrzekną się prawa do reklamacji.

Do Wojewódzkiego Sądu Administracyjnego w Rzeszowie wysłałem skargę na postanowienie Samorządowego Kolegium Odwoławczego w Krośnie.

Ósmego lipca Poczta odpisała na moją reklamację: ...odebrała osoba nieupoważniona, a Pan otrzymał ją w terminie późniejszym. ....uprzejmie przeprasza za wynikłe komplikacje w omawianej sprawie. Na pieczątce p.o. DYREKTORA podpisała

"z up. Beata Z...."

Najpierw pokazałem to pani w Mopsie, chciała zrobić ksero, nie pozwoliłem, przecież zcedowała prawa do reklamacji na mnie, teraz wie jaka jest prawda i sama może działać.

Potem zadzwoniłem do W.S.A. Na rozprawę poczekam do listopada, miesiąc wcześniej dostanę zawiadomienie o terminie. Mam czas na dosłanie sprostowania Poczty. Mam czas trochę pogrzebać w przepisach. Dowiaduję się że sąd administracyjny powołany jest do sprawowania kontroli nad działalnością administracji. Dowiaduję się też że organ nie może uznać za udowodnioną okoliczność dowodem wobec którego ja nie miałem możliwości wypowiedzenia się co do przeprowadzenia dowodu. Oczywiste! Gdyby pani z Mopsu wiedziała o tym to po otrzymaniu pisma z poczty stwierdzającego coś innego niż ja napisałem, powinna by mnie zapytać: jak to jest. Pewnie poszlibyśmy paręsetmetrów na pocztę i tam nie zobaczylaby pełnomocnictwa bo nie istnieje. Ale pani z Mopsu uznała za właściwe wysłać pismo na urzędowym blankiecie, z pieczątką coprawda p.o. ale DYREKTORA, wprost do kolegium. Złapała oszusta! A w kolegium troje magistrów artykułu numer 81 nie pamiętało. Ja go też nie znałem ale zasada wydała się tak oczywista że wydałem 35 złotych na Kodeks Postępowania Administracyjnego, skorzystałem, bo w tej książce jest też o sądzie administracyjnym.

Na początku października zostaję zawiadomiony że rozprawa odbędzie się

dziesiątego listopada. Wysyłam do sądu odpowiedź poczty na moją reklamację.

Teraz, mądrzejszy o lekturę K.P.A., domagam się od sądu stwierdzenia nieważności czyli stwierdzenia "przestępstwa urzędowego" - czynu niedozwolonego.

Na rozprawę Pan Kazik przywozi mnie dwie godziny za wcześnie. Nowoczesny budynek wkomponowany w leciwą zabudowę w rejonie placu Śreniawitów.

Szatnia, naprzeciw bramka i dalej pusto, ale ciepło i sucho bo na polu leje. Dwie godziny na układanie sobie co mam mówić. Kilka osób przechodzi do windy na wyższe piętra, znają kod do windy. Nad dwojgiem drzwi wyświetlają się informacje co się za nimi dzieje, ale zainteresowanie małe, oprócz mnie były chyba cztery osoby. No i ten policjant pilnujący bramki.

Po wpół do pierwszej jestem poproszony na salę, dużą salę, posadzka wyglancowana, uważam żeby nie poślizgnęły się kule. W togach pan pośrodku, dwie panie po bokach, całkiem z prawej pani przy komputerze. Ja jestem piąty. Pan w środku decyduje że poczekamy jeszcze chwilę, do terminu12,45, pani zza komputera proszona jest o sprawdzenie czy na korytarzu nie ma przedstawiciela kolegium. Nie ma. Pan referuje sprawę. Ja coś tam mówię o sprawie. Zgłaszam koszty, 140 za przywiezienie i dwa razy po 50 za skargę i pismo. Zapisane. Ale!!! Pan stwierdza że sąd nie wysłał mojego pisma do kolegium i rozprawę trzeba odroczyć. Pani, ta naprzeciw mnie chce bardzo coś powiedzieć ale ulega gestowi odsuwania pana. Ja jestem mniej wrażliwy, mówię że jest naruszenie prawa i to można już teraz stwierdzić, nie będę musiał jeszcze raz przyjeżdżać. Pan ostro zwraca uwagę że "sąd wie co ma robić" i poucza iż sąd mnie wysłuchał i nie muszę już przyjeżdżać. Wyrywa mi się: - Nie obecni nie mają racji.

Następna rozprawa zostaje wyznaczona na ósmego grudnia. Nie jadę. Za trudno a poza tym Sąd usłyszał co miałem do powiedzenia. Dziewiątego telefonuję i pytam o wyrok. Skarga uwzględniona. Pytam czy postanowienie uchylone czy uznane za nieważne. Uchylone.

Sąd nie dopatrzył się przestępstwa urzędowego, to był tylko błąd do poprawienia na wniosek pokrzywdzonego.

Przed Bożym Narodzeniem otrzymuję kopię listu Poczty do Mopsu. Pan Wojciech, już jako PEŁNY DYREKTOR, stwierdza żę " ... zmuszeni byliśmy skorygować nasze stanowisko przekazane do Waszej jednostki w dniu 09.04.2009r. i przyjąć, że w/w przesyłka doręczona została osobie nieupoważnionej.".

Wyrok z uzasadnieniem otrzymuję pocztą siódmego stycznia. Postanowienie uchylone, tytułem zwrotu kosztów otrzymam od kolegium 140 złotych. Jak mi się to nie podoba to mogę zlecić zawodowemu prawnikowi napisanie skargi kasacyjnej. Musi się podobać! Patrzę na listę składu: Ryszard, Zbigniew, Stanisław i tylko protokolant Anna. Znowu musiałem być pod wpływem że w tej lśniącej sali widziałem przed sobą odwrotnie: trzy kobiety i jednego mężczyznę.

Jest początek marca 2010. Parę dni temu syn Krzyś odebrał na poczcie 140 złotych z kolegium a córka Ula nadała na poczcie list do kolegium zawierający wyjaśnienia MPiPS oraz RzPDz bo przecież kolegium będzie rozpatrywało meritum, to opowiadanie powyżej dotyczyło przygrywki do sprawy. Meritum jest przyznanie moim dzieciom pomocy z funduszu alimentacyjnego na okres świadczeniowy 2008/2009.

Od wczoraj żyję w strachu. Parlament może uchwalić prawo pani z Mopsu też do zabrania mi dzieci. Bo przecież w ważnych, wręcz decydujących momentach jestem pod wpływem i nie potrafię załatwić pieniędzy na ich wyższy standart życia. Nie potrafię, bo nie wiem kiedy i jak powinienem ponosić "koszty uzyskania przychodu".

Dociekliwym wskazuję dokładne namiary:

- postanowienie SKO w Krośnie z 07.05.2009 nr SKO.45-83/486/09

- pisma Poczty z 09.04.2009 CP/ORJ/DK-0941/09

z 07.07.2009 CP ORJ/DJ-5070-496/09

z 07.12.2009 CP/ORJ/DK-0941/2009

- sygn.akt II SA/Rz 518/09.


Pozdrawiam i obiecuję następne opowiadania, Krzysztof Bross.